sobota, 21 maja 2016

XXVIII

Gdy spoglądałam na kurzące się lalki, leżące na adapterze przy płycie Sex Pistols, byłam pewna, że to już nie jest to. Nie zaglądałam na bloga już chyba z rok! Chciałam nawet sprzedać Atirę (z Victorią nie rozstanę się n i g d y ), ale coś mnie znów popchnęło do lalek. Może moja partnerka, pytająca za każdym razem "a szyjesz coś?". Więc zaczęłam coś szyć. Po tej długiej przerwie wracam skromnie i cichutko, skradając się na palcach do swojego kąta.
W ogóle, słuchajcie.
Miałam niedawno osiemnastkę (tututututu) i dostałam lustrzankę (aaa!), więc Jimmy odchodzi w zapomnienie i proszę, może i ubranie nie jest spektakularne, ale nie razi po oczach jakością! Pewnie i tak będę wracała czasem do Jimmy'iego, bo łączy nas jakaś specyficzna więź, ale teraz na pierwszym miejscu stoi Aleksander. (To imię nie jest przemyślane, wymyśliłam je pięć sekund temu, żeby lustrzance nie było przykro, że Jimmy ma imię, a ona nie).
I
muszę Was ostrzec.
Zgubiłam rękę Victorii. Jedy, jedy, nie mam pojęcia gdzie się podziewa. Szukałam już za gramofonem i między winylami, co poskutkowało tylko rozgardiaszem.























5 komentarzy:

  1. У Вас очень интересный блог!!! Красивые и оригинальные фото!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ charakterna panna! Podziwiam jej niepowtarzalny urok ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Do lalek się wraca :D nawet po latach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakże jak kocham krew.
    Nie jestem zwolenniczką pulipowatych, ale te rany... Pokochałam!

    OdpowiedzUsuń